Historia budowy cerkwi w Dębnie
Greckokatolicka parafia w Dębnie w XIX wieku dysponowała starą drewnianą cerkwią, wybudowaną w 1609 roku. Pomimo przeprowadzanych remontów i napraw, była w bardzo złym stanie. W 1808 roku ówczesny proboszcz, ks. Aleksij Kaczkowski, sporządził opis znajdujących się w probostwie nieruchomości, w którym o cerkwi pisał: „przez wielko letniość swoją, ku upadkowi bardzo bliska, y niebezpieczeństwem grożąca”. Pomimo tak złego stanu, korzystano z niej przez kolejne ponad dwadzieścia lat. W 1828 roku proboszczem dębniańskiej parafii został Jan Kaczkowski.
Starania o fundusze
Po zapoznaniu się ze stanem obiektu, rozpoczął intensywne starania o zdobycie funduszy na wybudowanie nowej cerkwi. W związku z tym zwrócił się w tej sprawie do ówczesnego właściciela dóbr, hr. Wojciecha Miera. Hrabia znał stan świątyni, a ponieważ ks. Kaczkowskiego darzył szacunkiem, wyraził chęć wsparcia pomysłu budowy murowanej cerkwi. W 1830 roku, poprzez kodycyl, dobra hrabiego Miera nabył ordynat Łańcucki Alfred Potocki, który po śmierci hr. Miera (w 1831 r.) przejął wraz z nimi zobowiązanie wybudowania świątyni. W imieniu Potockiego dobrami Leżajskimi zarządzał wówczas Jan Madejski. Odwiedził on Dębno i widząc starą upadającą cerkiew, zapewniał proboszcza, że w ciągu najbliższych 3 lat rozpocznie budowę.
Pożar w Leżajsku i jego konsekwencje
Niestety w międzyczasie wybuchł w Leżajsku pożar, który zniszczył znaczącą część miasta. Zapadła decyzja o odbudowie, która odsunęła temat budowy cerkwi na kolejne lata.
Zmiana zarządcy i problemy z budową
Zimą 1836 roku zmarł Jan Madejski. Kolejnym zarządcą został Kazimierz Stęchliński. Jak opisuje go proboszcz dębniańskiej parafii, był to człowiek bez praktyki, bez charakteru- ot dworak, który może w całem życiu prawdy nie powiedział, ale miał wszelkie u Hrabiego zaufanie.
Nieskuteczne prośby proboszcza Kaczkowskiego
Słowne prośby ks. Kaczkowskiego kierowane do Stęchlińskiego o rozpoczęcie budowy nie przynosiły efektu, więc proboszcz postanowił przypomnieć o zobowiązaniu specjalnym pismem. Stęchliński listem tym był tak bardzo zafascynowany, że przedstawiał go innym za wzór wniosku skierowanego do niego, jednak w sprawie budowy cerkwi nadal nic nie robił. Zniecierpliwiony i zdenerwowany ks. Kaczkowski napisał kolejny list informując, że jeżeli w ciągu dwóch miesięcy przygotowań do murować się mającej Cerkwi nie zobaczę tedy stan starej Cerkwi Urzędowi Cyrkularnemu przedłożę i kroki urzędowe o nowa Cerkiew porobię.
Interwencja u władz i dekret nakazujący budowę
Odczekawszy wyznaczony termin napisał do C.K. Urzędu Cyrkularnego w Rzeszowie, w którym przedstawił stan starej walącej się cerkwi. W odpowiedzi uzyskał dekret nakazujący starą cerkiew podpierać a w tym czasie murować nową.
Problemy z cegielnią i zmarnowane prace
W zaistniałej sytuacji zarządca Stęchliński chcąc się wykazać wobec Cyrkułu, kazał sprowadzić do Dębna starą szopę i przeznaczyć ją na cegielnię. Niestety nie przetrwała ona zimy. Była niestrzeżona i została przez złodziei rozebrana na opał. Kolejną postawiono dopiero po dwóch latach. Zatrudniono strycharza [2] i z pomocą parafian wyrobiono 20.000 cegieł. Cała ciężka praca została jednak zmarnowana, gdyż cegły przed zimą nie zostały wypalone, wskutek czego, zamarzły i wiosną się rozsypały, co wstrzymało wszelkie prace.
Dalsze starania proboszcza Kaczkowskiego
Proboszcz nie ustając w wysiłkach napisał kilka lisów do: Sejmu Głównego w Wiedniu, Gubernialnej Komisji oraz C. K. Urzędu Cyrkularnego.
Zmiany w przepisach i ich wpływ na budowę
Wszędzie odwlekano sprawę, jednakże musiano potwierdzić wydany wcześniej dekret cyrkularny i nakazać budowę. Zwlekano, gdyż w 1848 r. zniesiono pańszczyznę i zachodziło pytanie czy budowa nie powinna być prowadzona według nowych dyrektyw. Zgodnie z nimi w kosztach uczestniczyć powinna gmina (wieś). Chciano aby budowę wspomagała gmina, ale że decyzja o niej zapadła przed wejściem w życie nowych przepisów, inwestycję w całości powinien sfinansować hr. Potocki. Potwierdziły to toczące się przez wiele lat procesy, we wszystkich kolejnych instancjach.
Zmiany w planie budowy cerkwi
Jesienią 1858 roku hr. Alfred Potocki jako fundator cerkwi zażyczył sobie wprowadzenie zmian w planie budowy. Proboszcz Jan Kaczkowski nie chciał się sprzeciwiać darczyńcy, jednak zastrzegł sobie, aby: cerkiew miała tą samą wielkość co pierwotnie, wnętrze było przystosowane do obrządku greckokatolickiego ze sklepieniami w kształcie czaszy i posiadała wieżę z dzwonami. Oczekiwał też, że plan zostanie przerobiony w ciągu miesiąca, tak żeby w maju 1859 roku można było rozpocząć budowę. Na tę okoliczność spisany został protokół, zawierający wyżej wymienione punkty, który jako strona podpisał ks. Kaczkowski.

Szkic cerkwi z wprowadzonymi w 1862 r. zmianami w kształcie stropu. Zbiory Pawła Podolskiego
Problemy z wyznaczeniem miejsca pod budowę
Pojawił się jednak kolejny problem, tym razem z wyznaczeniem miejsca pod budowę świątyni. Pierwotnie chciano budować na cmentarzu, na co proboszcz nie wyraził zgody. Oświadczył, że da swój grunt chłopu w zamian za jego ziemię, która leżała obok starej cerkwi [3]. Ta deklaracja spodobała się komisji i wizytującemu urzędnikowi, podpisano dokumenty i rozstano się w przyjaznej atmosferze. Minęła jednak zima a plan nie został przysłany.
Opóźnienia w dostarczeniu planu
W maju 1859 roku proboszcz Kaczkowski udał się do Rzeszowa, sprawdzić na jakim etapie jest nanoszenie poprawek. W biurze architekta nikogo nie zastał, udał się więc do jego domu. Tam usłyszał, że z braku czasu żadne prace nie zostały jeszcze wykonane. Nie chcąc przy obecnych urazić architekta, zaprosił go na rozmowę do ogrodu, gdzie oświadczył, że czeka już 6 miesięcy i jeśli w ciągu 14 dni nie dostanie przerobionego planu, napisze do władz o stanie starej cerkwi i budowa ruszy według pierwotnego planu.
Prace budowlane i zmiany w planie
W niedługim czasie gotowy plan przywiózł do Dębna Stanisław Madejski, kluczowy komisarz dóbr łańcuckich. Jak się okazało architekt zachował planowaną wielkość cerkwi, lecz nie uwzględnił wewnętrznych sklepień. Ksiądz obawiając się nowych konfliktów i dalszego odwlekania budowy, przystał na wprowadzone zmiany. Już na etapie kopania fundamentów parafianie dowiedzieli się, że cerkiew nie będzie miała sklepień. Poruszeni sytuacją, postanowili zorganizować na ten cel dodatkową składkę, którą zainicjował gospodarz Dmytro Zień. Budową cerkwi kierował Leopold Jabłoński, kasjer skarbowy. Murarz Antoni Puk, starał się, aby praca przebiegała sprawnie i szybko. Parafianie chętnie pomagali w budowie i zwozili piasek z nad Sanu.
Dalsze prace budowlane
Gdy mury osiągnęły wysokość okien, ksiądz przejęty tym, że w planie architekta była powała prosta, jakby w karczmie i nie było kopuły środkowej w środku, ale sygnaturka facyacie miała bydź umieszczona, postanowił jeszcze raz zwrócić się w tej sprawie do Kazimierza Stęchlińskiego. Napisał list, w którym wyraził ubolewanie, że na tak okrojoną wersję bez sklepień wyraził zgodę. Poinformował, że złoży zażalenie choćby do Cesarza i zawstydzi cyrkuł. Stęchliński polecił architektowi skarbowemu przerobić plan cerkwi zgodnie z oczekiwaniem księdza. Po kilku tygodniach proboszcz Kaczkowski osobiście udał się do Łańcuta i odebrał poprawiony plan. Był zadowolony z poczynionych poprawek i otrzymanej zgody na sprowadzenie drzewa budowlanego z lasów koło Brzózy Królewskiej.
Zatrzymanie budowy i problemy z materiałami
W lecie 1860 roku budowa zatrzymała się. Sprowadzone zimą drzewo na dach i sufit pozostawiono, aby wyschło. Gromadzono w tym czasie cegłę i wapno, planując kontynuowanie prac wiosną 1861 roku. Niestety materiałów nie zgromadzono w odpowiedniej ilości, a gdy w końcu udało się zdobyć cegłę brak było murarzy, bo pracowali przy odbudowie spalonych domów w Leżajsku. Pracę rozpoczęto dopiero w żniwa. W 1861 roku pod nadzorem cieśli Mikołaja Hajduka prowizora [4] Leżajskiej Cerkwi oprawiono drewno i wykończone mury pokryto deskami. Na zimę w części okien ułożono cegły a pozostałe zabito deskami. Wykonanie futryn do okien i drzwi zlecono stolarzowi Józefowi Szelidze.
Wykończenie cerkwi
W 1862 roku pokryto cerkiew gontami i pomalowano je cynkowym kolorem [5]. Staraniem proboszcza wykończono również sufit, wedle jego pomysłu z desek zbitych w łuk. Musiano także ułożyć drugą powałę i pokryć ją specjalnie wypaloną cienką kwadratową cegłą. Dla uszczelnienia dachu, aby w zimie przez gonty śniegu nie napadało, szpary od wewnątrz uszczelniono gliną zmieszaną z różnymi materiałami. Ksiądz prosił parafian, aby złożyli się na kamienną posadzkę oraz na inne materiały potrzebne do wykończenia cerkwi. Jednak tym razem składka szła już opornie.
Problemy z finansowaniem i zakupem materiałów
Proboszcz Kaczkowski planował umieścić na frontowej ścianie cerkwi statuy apostołów Piotra i Pawła. Mając już ze składek ponad sto złotych reńskich pojechał do Lwowa zapytać o ich cenę. Okazało się, że pieniędzy nie wystarczy nawet na jedną statuę. Postanowił, że zamiast posągów zamówi dwa krzyże, które po wykonaniu przesłano koleją. Obwodowy inżynier na wizytacji budowy pochwalił krzyże i zapytał, gdzie będą umieszczone. Usłyszawszy, że na wierzchu facjaty [6] doradził, aby dokupić jeszcze jeden bardziej okazalszy i umieścić na samej górze. Ksiądz napisał w tej sprawie do Lwowa a wikary chcąc się przypodobać księdzu, kazał zrobić krzyż grecki.
Kontrowersje wokół krzyża
Wiosną 1863 roku, gdy majster Antoni Puk przyjechał do Dębna i zobaczył krzyż stwierdził, że jest to krzyż schizmatycki. Wkrótce rozniosła się ta wiadomość po okolicy. Budynek swoim wyglądem bardziej przypominał kościół niż cerkiew [7] i z tego też powodu, ksiądz postanowił umieścić na facjacie krzyż grecki. Nie był on większy od dwóch pozostałych a jego boki miały pustą przestrzeń, przez co nie był szczególnie widoczny. Niestety, wywołało to krytyczne komentarze [8] i spowodowało trudności z kontynuowaniem prac budowlanych.
Problemy z kontynuowaniem budowy
Po usilnych staraniach udało się ks. Kaczkowskiemu uzyskać zgodę na rozmowę z hrabią Alfredem Józefem Potockim. Fundator cerkwi zapoznawczy się z wyglądem krzyża oświadczył, że jest to krzyż grecki i zakazał czynienia jakichkolwiek trudności w kontynuowaniu budowy.
Opóźnienia spowodowane zakupem materiałów
Pomimo to jesienią 1863 roku budowy cerkwi nie udało się ukończyć. Tym razem mimowolnie opóźnienie spowodował sam ks. Kaczkowski. W czasie wyjazdów do Lwowa negocjował cenę zakupu płyty na posadzkę. Potrzebował 40 kwadratowych sążni [9], których koszt przekraczał jego możliwości finansowe. Zdecydował się więc położyć inną posadzkę i w tym celu udał się do Jarosławia. Tam od dwóch kupców, braci Antoniego i Józefa Juśkiewiczów dowiedział się, że podpisali oni z Żydem atrakcyjną umowę na dostarczenie takich właśnie płyt. Żydowski kupiec chętnie przyjął dodatkowe zamówienie i zadeklarował, że płyty dostarczy pod koniec października 1863 roku. Niestety z powodów niezależnych od kupca płyty dotarły do Dębna dopiero w zimie.
Zakończenie budowy i poświęcenie cerkwi
Wiosną zamówiono kamieniarza z Łańcuta, który ułożył posadzkę, co ostatecznie zakończyło budowę cerkwi.
Uroczystość poświęcenia cerkwi
Świątynię poświęcono 5 maja 1864 roku. Data zbiegła się z objęciem urzędu metropolity lwowskiego przez arcybiskupa Spirydiona Litwinowicza i wielu księży nie mogło przybyć do Dębna, ponieważ wyjechali do Lwowa. Na uroczystość poświęcenia cerkwi przybyli do Dębna: marszałek dworu Henzel, komisarz kluczowy Stanisław Madejski, kasjer z Leżajska Jabłoński, Oberleśniczy Biedermann, urzędnicy leżajscy oraz kilku księży rzymsko i grecko katolickich. W uroczystości nie uczestniczyli fundatorzy hrabia Alfred Józef Potocki i jego żona Maria Klementyna z Sanguszków, ponieważ wyjechali wówczas do Wiednia. Pomimo wcześniejszych obietnic, nie przybył też Kazimierz Stęchliński. Cerkiew poświęcono w czasie mszy odprawianej przez dwóch kapłanów i dwóch diakonów. Kazanie w języku ukraińskim wygłosił ks. Ilja Chomicki, kooperator z Leżajska. Były wystrzały z moździerzy i uroczysty obiad w trakcie którego wznoszeniu toastów nie było końca.
Radość proboszcza Kaczkowskiego
Proboszcz Iwan Kaczkowski szczęśliwy, że po 30 latach starań i trudów ukończył budowę cerkwi jak wspomina, chciał upić wszystkich – ale… sam najpierwszy upiłem się – mea culpa! To mi się może dopiero trzy razy w życiu przytrafiło.
[1] Kodycyl – (łac. codicillus – dodatek do testamentu). W prawie rzymskim kodycyl to rozporządzenie majątkiem na wypadek śmierci (mortis causa), ale – w przeciwieństwie do testamentu – bez ustanowienia dziedzica. Inaczej mówiąc należy kodycyl rozumieć jako nieformalne rozporządzenie majątkiem na wypadek śmierci. Przez zwrot nieformalne należy rozumieć takie, które w istocie swojej nie wymaga przestrzegania jakieś formy, np. wypowiedzenia jakichś konkretnych słów, sporządzenia na piśmie itp. Kodycyl może wystąpić w miejscu testamentu albo obok niego. W tym ostatnim wypadku stanowi on uzupełnienie woli spadkodawcy. Należy też powiedzieć, że nie ma on mocy testamentu.
[2] Strycharz, ceglarz, cegielnik – rzemieślnik wyrabiający cegły.
[3] Stara drewniana cerkiew z 1609 r. znajdowała się na cmentarzu, przy jego lewym boku. Na działce, którą w wyniku zamiany oddał ks. Kaczkowski, znajduje się obecnie (2016 r.) gospodarstwo graniczące z cmentarzem. Działka, którą otrzymał ksiądz, to teren dookoła kościoła ogrodzony parkanem oraz część cmentarza znajdująca się po jego lewej stronie.
[4] Prowizor – daw. rządca, administrator.
[5] Wykorzystano do tego olej uzyskany z siemienia lnianego.
[6] Facjata – daw. frontowa ściana budynku.
[7] Z tego też powodu wiele osób błędnie sądzi, że budynek pierwotnie pełnił funkcję kościoła, gdy w rzeczywistości stało się to dopiero w 1945 r.
[8] Ksiądz Kaczkowski szeroko opisuje to w swoich wspomnieniach. Wspomina m.in. że proboszcz rzymskokatolickiej parafii w Albigowej ks. Wincenty Poznalski, mający względy u Stęchlińskiego rozgłaszał, że przez krzyż jaki sprowadził będzie na wykończenie swojej cerkwi jeszcze długo czekał.
[9] Sążeń – dawna jednostka długości, równa rozpiętości ramion ludzkich.